Wielkanoc w Australii wypada w okresie jesiennym i podobnie, jak Boże Narodzenie i Nowy Rok, w trakcie przerwy szkolnej. Oprócz Poniedziałku Wielkanocnego, tak jak i w Polsce, dniem wolnym od pracy jest Wielki Piątek (ang. Good Friday) i właściwie ten dzień jest najważniejszy. W Wielki Piątek zamknięte są wszystkie sklepy, centra handlowe i restauracje, nawet tego dnia nie jest wydawana codzienna gazeta, a właściwie jedyny biznes, który wtedy jest otwarty to... fish and chips, czyli lokale gastronomiczne, które serwują frytki i smażoną rybę. Nawet niezbyt religijne osoby rezygnują wtedy z jedzenia mięsa, a ze smakiem zajadają się postną potrawą (choć może nie tak do końca postną...).
W sklepach pierwsze oznaki zbliżającej się Wielkanocy pojawiają się w okolicach... Walentynek. Półki sklepowe uginają się od czekoladowych króliczków, kaczuszek, jajek, marchewek, biedronek i kanguropodobnych bilby.
Australijczycy zazwyczaj podróżują w wielkanocny długi weekend, znacznie częściej niż europejczycy wyjeżdżają i nie przywiązują aż tak dużej uwagi do obchodzenia świąt w domu. Oczywiście spędzają ten czas zazwyczaj w rodzinnym gronie i przygotowują świąteczne potrawy, ale bardzo często posiłki odbywają się na świeżym powietrzu przy grillu w parku bądź na plaży.
Anglosaskim zwyczajem jest również jedzenie słodkich cynamonowych bułeczek udekorowanych znakiem krzyża (ang. hot cross buns), często nadziane są suszonymi owocami, rodzynkami, czarnymi porzeczkami lub masą czekoladową. Bardzo dobre na ciepło i z odrobiną masła lub dżemu.
Oprócz tego tutejszym obyczajem, zaczerpniętym m. in. z kultury francuskiej, jest ukrywanie czekoladowych przysmaków dla dzieci w ogrodzie. Konkurs wygrywa dziecko, które nazbiera najwięcej słodkości. Z ciekawostek, kiedyś czekoladki ukrywał Wielkanocny Królik, obecnie robi to Wielkouch Króliczy (ang. bilby). Ponad 20 lat temu, w 1991 roku ruszyła anty królikowa kampania społeczna, ponieważ Australijczycy postanowili pozbyć się z wielkanocnej tradycji zwierzaka, który wyrządził tak wiele szkód w Australii (zresztą trochę na własne życzenie... obiecuję, że kiedyś o tym napiszę!). W każdy razie teraz rządzą Wielkouchy, a dzieciom opowiada się historię o dzielnym wielkouchu Burra Nimu. Wydaje mi się jednak, że kampania nie do końca przynosi oczekiwane efekty.
Oczywiście my Święta obchodzimy po polsku, w Wielką Sobotę pojedziemy do polskiego kościoła w Maylands poświęcić koszyczek, w niedzielę spędzimy czas z naszą australijską rodziną, a w Lany Poniedziałek pewnie będziemy polewać się wodą. Na stole pojawią się oczywiście polskie potrawy. Jeśli chodzi o produkty to bez problemu można kupić polską kiełbasę w kilku sklepach prowadzonych przez Polaków lub europejczyków (choć ostatnio podobno odbywało się polowanie na białą kiełbasę ;) ), polskie śledzie, czy słodycze.
W sklepach pierwsze oznaki zbliżającej się Wielkanocy pojawiają się w okolicach... Walentynek. Półki sklepowe uginają się od czekoladowych króliczków, kaczuszek, jajek, marchewek, biedronek i kanguropodobnych bilby.
Australijczycy zazwyczaj podróżują w wielkanocny długi weekend, znacznie częściej niż europejczycy wyjeżdżają i nie przywiązują aż tak dużej uwagi do obchodzenia świąt w domu. Oczywiście spędzają ten czas zazwyczaj w rodzinnym gronie i przygotowują świąteczne potrawy, ale bardzo często posiłki odbywają się na świeżym powietrzu przy grillu w parku bądź na plaży.
Anglosaskim zwyczajem jest również jedzenie słodkich cynamonowych bułeczek udekorowanych znakiem krzyża (ang. hot cross buns), często nadziane są suszonymi owocami, rodzynkami, czarnymi porzeczkami lub masą czekoladową. Bardzo dobre na ciepło i z odrobiną masła lub dżemu.
![]() |
Wielkanocne bułeczki (ang. hot cross buns) |
Oczywiście my Święta obchodzimy po polsku, w Wielką Sobotę pojedziemy do polskiego kościoła w Maylands poświęcić koszyczek, w niedzielę spędzimy czas z naszą australijską rodziną, a w Lany Poniedziałek pewnie będziemy polewać się wodą. Na stole pojawią się oczywiście polskie potrawy. Jeśli chodzi o produkty to bez problemu można kupić polską kiełbasę w kilku sklepach prowadzonych przez Polaków lub europejczyków (choć ostatnio podobno odbywało się polowanie na białą kiełbasę ;) ), polskie śledzie, czy słodycze.